Mamy takie magiczne miejsce na Wisłą – naszą zatokę przy Beach Barze Aquatica. Nasz wiślany hit! Najpierw przez kilka kilometrów, płyniemy z turystami wzdłuż zurbanizowanych nadwiślańskich bulwarów ze Starym Miastem i Zamkiem Królewskim w tle. Potem prosimy, aby zamknęli oczy i po chwili wpływamy w naszą zatokę – stąd nie widać miasta, ale są bobry, ptactwo wodne, totalnie dziki i zapuszczony krajobraz. Goście otwierają oczy i to jest dla nich szok! A to właśnie jest kwintesencja warszawskiej Wisły: 2 brzegi i 2 światy, tak dalekie i tak bliskie jednocześnie.
Artur Matuszewski – założyciel Warszawskiej Przystani Wodnej i Beach Baru „Aquatica”
Gdy miałem 6 lat, mój Tata zaczął pracować na śluzie na Żeraniu. Warszawiacy często nawet nie wiedzą, że w Warszawie jest śluza. Nad kanałem spędziłem całe dzieciństwo i lata młodzieńcze. Wisła przez mojego Tatę oraz przez jego przyjaciół została tak głęboko we mnie zaszczepiona, że po prostu nie mogłem iść inną drogą. Jestem więc ratownikiem, mam motorowodne uprawnienia instruktorskie, patent motorowodny, żeglarski, bosmański i sternika motorowodnego. Musiałem zostać nad rzeką i znaleźć własny pomysł na życie nad Wisłą.
Dlaczego Wisła
Moja wodniacka historia zaczęła się, gdy byłem dzieckiem. To było wtedy, gdy Tata dał mnie i bratu popsuty radziecki silnik do łodzi i powiedział, że jak go sobie naprawimy to będziemy mogli pływać z nim po Wiśle. Pamiętam, naprawialiśmy ten silnik chyba z tydzień i w końcu uruchomiliśmy go. Pływaliśmy 10 minut i potem znów się popsuł, ale w tamtym czasie było to najwspanialsze 10 minut w życiu. To przeżycie sprawiło, że mój związek z wodą i z Wisłą został przypieczętowany.
Dorastaliśmy nad Wisłą i spędzaliśmy tam czas razem z braćmi. Obok był klub wioślarski. Pojawiła się potrzeba, aby stworzyć drużynę Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, więc w naturalny sposób byliśmy kandydatami, aby stać się ratownikami wodnymi.
Moje pierwsze kontakty z wodą to kajaki, pychówki, żaglówki, motorówki. Gdy stworzyliśmy drużynę WOPR uzyskaliśmy dostęp do dobrego sprzętu, motorówek i mogliśmy ratować ludzi na wodzie. Jako ratownik wodny czułem się kimś wyjątkowym – łącznie uratowałem od utonięcia kilkanaście osób. To była nasza służba dla Wisły.
Człowiek Wisły ma tę Wisłę we krwi. Gdy wstajesz rano to jedziesz nad rzekę, aby zebrać myśli, poczuć jej zapach i zobaczyć jak wszystko płynie…
Wiślane opowieści
Podczas rejsu naszą gondolą po Wiśle przydarzyła się taka historia. Mamy zaręczyny na łódce, stoję za sterem, skrzypek gra miłosną serenadę i nagle kątem oka dostrzegam, że obok nas wywraca się kajak. Widzę to tylko ja, bo wszyscy są zaaferowani ceremonią. No i czekamy, czekamy, aż on włoży jej pierścionek zaręczynowy na palec. Uff! Już! Wtedy mówię – przepraszam, ale musimy ratować tonących ludzi za burtą! Gdy już ich uratowaliśmy, Pan Młody powiedział ze śmiechem – miało być inaczej niż zwykle, ale czegoś takiego to się nie spodziewałem…
Jeżeli chodzi o wieczory panieńskie, to chyba jak żaden inny facet, zaliczyłem ich ponad 300. I taka sytuacja na wodzie – wieczór panieński, saksofonista, klimacik i nagle deszcz, wiatr, burza, że świata nie widać. Uciekliśmy pod most, na wysepkę. Dookoła jakby niebo miało się zawalić, a na naszej wysepce inny świat – gra saksofonista, wszyscy tańczą i śpiewają. Gdy wróciliśmy po burzy, na brzegu zastaliśmy zniszczone sprzęty i powalone drzewa. A my przetrwaliśmy jak jądro spokoju w oku cyklonu. Ta impreza była z pewnością dla wszystkich niezapomniana.
Upalnego lata Wisła była bardzo płytka, miała poniżej 40 cm. Jako jedyna firma dalej pływaliśmy. Ludzie, którzy zażywali kąpieli w Wiśle, wychodzili na środek rzeki i mieli wodę po pas, a my przepływaliśmy obok nich. Na środku rzeki stał wtedy również z puszką piwa w ręku Pan Tadziu, pochodzący z Pragi. A że Prażanie to naród towarzyski, Pan Tadziu zapałał ochotą przybijania „piątki” wszystkim gościom naszej przepływającej obok niego łodzi. Na pokładzie mieliśmy wtedy turystów z Niemiec i to był prawdziwy hit tego rejsu. Musieliśmy podpływać kilka razy, bo selfie z Panem Tadziem, na środku rzeki okazało się dla niemieckich turystów bezcenne.
Mamy takie magiczne miejsce na Wisłą – naszą zatokę przy Beach Barze Aquatica. Nasz wiślany hit! Najpierw przez kilka kilometrów, płyniemy z turystami wzdłuż zurbanizowanych nadwiślańskich bulwarów ze Starym Miastem i Zamkiem Królewskim w tle. Potem prosimy, aby zamknęli oczy i po chwili wpływamy w naszą zatokę – stąd nie widać miasta, ale są bobry, ptactwo wodne, totalnie dziki i zapuszczony krajobraz. Goście otwierają oczy i to jest dla nich szok! A to właśnie jest kwintesencja warszawskiej Wisły: 2 brzegi i 2 światy, tak dalekie i tak bliskie jednocześnie.
Ulubione miejsca
Wyspa Poniatówka – stolica Dzielnicy Wisła. Można się tu dostać tylko łodzią. Zawożę tam gości, żeby pokazać, że Wisła jest czysta. Piasek w tym miejscu jest niebywale czysty, a kiedy jest mniejszy ruch, można tu obserwować z łodzi wiele gatunków ptaków wodnych.
Wyspy Zawadowskie i Kępa Zawadowska w górnym odcinku mazowieckiej Wisły, pomiędzy Górą Kalwarią i Warszawą. Przepiękne miejsce – dzikie, piękne plaże, długie łachy piachu, rezerwat Natura 2000. Pływamy tam i napawamy się pięknem nieskażonej przyrody, ale w okresie lęgowym ptaków nie wchodzimy na wyspy, aby nie zakłócać rytmu natury.
Pomysł na Wisłę
Zaczęło się od 2 starych, podniszczonych łodzi, które znalazłem na plaży w Modlinie i kupiłem je za grosze. W moim zamyśle miały powstać z nich 12-osobowe, „oldschoolowe mercedesy” na Wisłę. Dokładnie wiedziałem czego chcę – połączenia starego z nowym, tak aby pasażerowie płynęli autentyczną, starą drewnianą łodzią, aby podczas rejsu mogli zanurzyć dłonie w nurcie rzeki, ale jednocześnie żeby mogli poczuć komfort i nowoczesność.
Efekt okazał się fantastyczny. Łodzie wyszły bardzo „kobiece”, cokolwiek by to nie znaczyło… Z piękną linią, skórzanymi siedzeniami i poduszkami. Zadaszenia jak w gondolach, zaplecione ładnie firanki, kameralny klimat z lampką wina czy wykwintnym poczęstunkiem, a wszystko dopełnione muzyką graną na żywo przez skrzypka lub saksofonistę. Do tego nasze jednostki to autentyczne wiślane „łodzie z duszą” mające ponad 50 lat. To przełożyło się na klientów, a właściwie na klientki, bo nasze łodzie pokochały kobiety. Obecnie mamy 3 takie łodzie i 2 kolejne w budowie. Stawiamy na coraz większy komfort i wysmakowany styl. Kobiety to lubią, a Wisła też jest kobietą.
Od kiedy prowadzimy Beach Bar „Aquatica” nieopodal plaży Rusałka, praska strona Wisły stała się chętniej odwiedzana. Przestrzeń wtopiona w las, swobodny marynistyczny wystrój – ogrodzenie z lin, koła ratunkowe, akcenty plażowe. Jest miejsce na wspólne ognisko i są animatorzy dla dzieci. Postawiliśmy na rodzinę i dzieci – to działa.
Tego nie wiedzieliście
Płynąc łodzią po Wiśle, w Warszawie można znaleźć jedno, jedyne miejsce, skąd z poziomu lustra wody widać kolumnę Zygmunta na Placu Zamkowym. Niemożliwe? A jednak! Mamy też nową świecką tradycję polegającą na tym, że zakochani, którzy chcą scementować swój związek, wpuszczają do rzeki flakoniki z wzajemnym wyznaniem miłości. Czyż to nie bardziej romantyczne, niż kłódki na mostach, które są wszędzie…? W Warszawie są też miejsca, w których przy niskim stanie wody można przejść przez rzekę w bród. Ze względów bezpieczeństwa nie podajemy szczegółów, ale Ludzie Wisły wiedzą gdzie to jest.
W Warszawie zadomowiły się „morsy”. Nie straszny im zimowy chłód, a ich kąpiele potwierdzają, że bliższy kontakt z wiślaną wodą nie jest niczym groźnym. Warszawskie morsy zapraszają na plażę obok Beach Baru „Aquatica” od grudnia do marca, w każdą niedzielę o godz. 10:00.
Coraz popularniejsze stają się zaręczyny i śluby na Wiśle w wariancie kameralnym na jednej łodzi lub w przypadku ślubu z gośćmi na towarzyszących łodziach. Tylko w ostatnim czasie odbyło się ponad 40 zaręczyn i 3 śluby w tak niepowtarzalnych „okolicznościach przyrody”. W przypadku obu ceremonii, młodzi otrzymują specjalny certyfikat potwierdzający, że ich drogi zeszły się na środku Wisły.
Co, gdzie, kiedy w okolicy
Najbardziej magicznym miejscem na spędzenie wieczoru w Warszawie są brzegi Wisły… Każdy brzeg i miejsce ma swój wyjątkowy charakter i każdy z pewnością znajdzie tu coś dla siebie. Latem jest to przebogata oferta imprez kulturalnych i rozrywkowych, których z roku na rok przybywa.
Restauratorzy prześcigają się w nowych pomysłach. Dostępne są propozycje na każdą kieszeń i na każdy gust. Od swojskich małych barów i kawiarenek, poprzez food trucki na lewym brzegu pomiędzy mostami Poniatowskiego i Syreny, Bach Bar Aquatica na plaży naprzeciwko Starego Miasta, pływającą knajpkę Miejsce w Porcie Czerniakowskim, restauracje na statkach i nowych barkach, poprzez całą gamę kuchni świata w nowoczesnych pawilonach wzdłuż nadwiślańskich bulwarów, miejsca serwujące potrawy z ryb jak grecka Taverna Patris obok Mostu Poniatowskiego, restauracja Neptun przy Wale Miedzeszyńskim aż po ekskluzywny Boathouse nieopodal Mostu Łazienkowskiego. I najważniejsze – do wszystkich tych miejsc można dopłynąć łodzią.
Kontakt
Warszawska Przystań Wodna Aquatica S.C.
Wybrzeże Helskie 1/5, 03-459 Warszawa
Tel. (+48) 534 222 226
przystanaquatica@gmail.com
Więcej informacji
www.aquaticawarszawa.pl
www.facebook.com/przystanaquatica
Zdjęcia: Archiwum Artura Matuszewskiego
Źródło: Materiał pochodzi z przewodnika książkowego „Nadwiślańskie historie Mazowsza – ludzie, pasje, miejsca, wydarzenia” wydanego przez Samorząd Województwa Mazowieckiego.
#jackrecommends #wisła #warszawa #mazowsze #przewodnik #rejsy #plaże #kulinaria #atrakcje #emocje #rzeka #gondole #łodzie #klimat #woda #mosty #wyspy #dzikaplaża #wieczórpanieński #wieczórkawalerski #weekend #wakacje #podróże #nadwisle #aquatica
>